Dlaczego tak milcząco wokół na temat tego, że dzisiaj jest ustanowiony przez ONZ Dzień Praw Człowieka?
Tegoroczne hasło:
Godność i sprawiedliwość dla każdego z nas.
Dzisiaj w jednym z telewizyjnych programów działaczka Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, jako państwa szczególnie źle przestrzegające tych praw wymieniła Chiny-Tybet oraz Koreę Północną. W tym ostatnim nadal istnieją obozy, w których przetrzymywane są tysiące ludzi. Ostatni kraj z żyjącym stalinowskim reżimem.
Tekst Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka można przeczytać tutaj
10 grudnia 2008
9 grudnia 2008
Jak?
Dawno nie pisałam, ale nie z lenistwa. Dzieje się, oj dzieje.
Chwilowo Pani Od Muzyki działa głównie na swoim macierzystym, nie szkolnym polu (ale tęskni za swoimi uczniami czasem...).
Ale dzisiaj nie o tym.
Dzisiaj o tym, co jest dla mnie chyba najtrudniejsze w byciu pedagogiem. Sprawiedliwość. Co gorsza - uważam, że chociaż obowiązkiem każdego nauczyciela jest dążenie do tego, żeby być sprawiedliwym, to osiągnięcie tego celu nie jest możliwe. I bardzo często trudno jest się z tym pogodzić. Nie tylko uczniom, ale i mnie - pedagogowi.
Jak wypracować sprawiedliwy kompromis pomiędzy oceną czyjejś pracy, jego możliwości, kłopotów osobistych oraz tym, że czasami naciągnięcie/obniżenie komuś oceny może okazać się świetnym narzędziem motywującym?
Jak wzbić się ponad to, że niektórych tak jakoś, nie wiadomo dlaczego...nie lubimy/lubimy bardziej?
Czy przymykać oko (i w którym momencie) na to, że ten niespodziewany, negatywny wyskok któregoś z uczniów prawdopodobnie został spowodowany osobistymi problemami?
Jak ukryć własne nastroje przyniesione z domu, albo po prostu z innej klasy?
Jak???
Chwilowo Pani Od Muzyki działa głównie na swoim macierzystym, nie szkolnym polu (ale tęskni za swoimi uczniami czasem...).
Ale dzisiaj nie o tym.
Dzisiaj o tym, co jest dla mnie chyba najtrudniejsze w byciu pedagogiem. Sprawiedliwość. Co gorsza - uważam, że chociaż obowiązkiem każdego nauczyciela jest dążenie do tego, żeby być sprawiedliwym, to osiągnięcie tego celu nie jest możliwe. I bardzo często trudno jest się z tym pogodzić. Nie tylko uczniom, ale i mnie - pedagogowi.
Jak wypracować sprawiedliwy kompromis pomiędzy oceną czyjejś pracy, jego możliwości, kłopotów osobistych oraz tym, że czasami naciągnięcie/obniżenie komuś oceny może okazać się świetnym narzędziem motywującym?
Jak wzbić się ponad to, że niektórych tak jakoś, nie wiadomo dlaczego...nie lubimy/lubimy bardziej?
Czy przymykać oko (i w którym momencie) na to, że ten niespodziewany, negatywny wyskok któregoś z uczniów prawdopodobnie został spowodowany osobistymi problemami?
Jak ukryć własne nastroje przyniesione z domu, albo po prostu z innej klasy?
Jak???
22 listopada 2008
Moja miłość
21 listopada 2008
Zamach na szczeniaka
Mijałam dzisiaj rano starszego pana, który bezskutecznie próbował zapanować nad młodym psiakiem. Maluch albo był głuchy, albo miał bardzo wysokie mniemanie o swojej psiej osobie...
- No, widzi pani - w ogóle się nie słucha. Będę musiał zmienić metody wychowawcze. No, nic - trzeba go będzie powiesić na kiju, zdjąć skórę, oprawić... Skoro nie podoba mi się jego zachowanie...
- ?!!!
- A, Indianie, to jak robili, gdy nie podobali im się biali?
- No, widzi pani - w ogóle się nie słucha. Będę musiał zmienić metody wychowawcze. No, nic - trzeba go będzie powiesić na kiju, zdjąć skórę, oprawić... Skoro nie podoba mi się jego zachowanie...
- ?!!!
- A, Indianie, to jak robili, gdy nie podobali im się biali?
17 listopada 2008
Szanowany w całej Polsce szpital
Podobno to najlepszy szpital w Warszawie, a na jednym z oddziałów:
drzwi do (działającej) pracowni USG nie mają klamki
Jedna z pacjentek już po 5 minutach poczuła, że z jej łóżkiem jest coś nie tak i faktycznie - deski stelaża były połamane, ale za to powiązane sznurkami i przykryte starymi gazetami.
- Cóż - pomyślała. - Są rzeczy, których nie da się przeskoczyć, chociaż...
Na korytarzu stało puste łózko, które było w o wiele lepszym stanie.
- Czy byłoby możliwe zamienienie tych dwóch łóżek? - spytała grzecznie dyżurującej pielęgniarki.
- Tak - odparła zagadnięta... i minęło kilka leniwych godzin.
Po tym czasie przedsiębiorcza pacjentka sama zdjęła sobie pościel ze swojego łózka, wypchnęła je na korytarz i przytargała z końca korytarza to drugie - ciut lepsze.
Nikt z obecnego na oddziale personelu jej nie pomógł.
Widziałam na tym oddziale i inną scenkę - starsza, dostojna pacjentkę naprawiała skrzypiące niemiłosiernie drzwi. Nożem.
Bo o tym, że pacjenci, którym kończy się kroplówka, muszą sami zwlec się z łózka i doczłapać do pielęgniarki, żeby poprosić o nową - nie wspominam...
drzwi do (działającej) pracowni USG nie mają klamki
Jedna z pacjentek już po 5 minutach poczuła, że z jej łóżkiem jest coś nie tak i faktycznie - deski stelaża były połamane, ale za to powiązane sznurkami i przykryte starymi gazetami.
- Cóż - pomyślała. - Są rzeczy, których nie da się przeskoczyć, chociaż...
Na korytarzu stało puste łózko, które było w o wiele lepszym stanie.
- Czy byłoby możliwe zamienienie tych dwóch łóżek? - spytała grzecznie dyżurującej pielęgniarki.
- Tak - odparła zagadnięta... i minęło kilka leniwych godzin.
Po tym czasie przedsiębiorcza pacjentka sama zdjęła sobie pościel ze swojego łózka, wypchnęła je na korytarz i przytargała z końca korytarza to drugie - ciut lepsze.
Nikt z obecnego na oddziale personelu jej nie pomógł.
Widziałam na tym oddziale i inną scenkę - starsza, dostojna pacjentkę naprawiała skrzypiące niemiłosiernie drzwi. Nożem.
Bo o tym, że pacjenci, którym kończy się kroplówka, muszą sami zwlec się z łózka i doczłapać do pielęgniarki, żeby poprosić o nową - nie wspominam...
10 listopada 2008
Drobiazg nr 2
Za potrzebą
Kiedyś w Warszawie, żeby móc skorzystać z toalety poza własnym domem, korzystało się z tzw. publicznych szaletów. Nie było ich wiele, ale w każdym z nich obowiązywała ta sama zasada - zapłać, a kawałek papieru + kabina będą twoje.
Z toalet w restauracjach korzystali tylko klienci i nikomu nie przychodziło nawet do głowy, że będąc na spacerze, w krytycznej sytuacji, można wejść do takiego lokalu i skorzystać z cudownego przybytku.
Minęło trochę lat. Szalety miejskie umarły z powodu zaniedbania, zapomnienia lub może po prostu od własnego smrodu. Za to powstało wiele knajp, knajpeczek, pubów, restauracji. Pojawiły się też pierwsze McDonaldy i Burger Kingi. Do tych dwóch ostatnich ciągnęły tłumy ludzi "w potrzebie". Były to pierwsze miejsca w Warszawie, gdzie można było za darmo skorzystać z czystych toalet. W pozostałych "jadłodajniach" trzeba było słono za tę przyjemność zapłacić, o ile barman, kelner etc. w ogóle wyraził zgodę na taką wizytę.
Dzisiaj w fastfoodach trzeba płacić, tak samo, jak w pubach. Za to pojawiło się kilka publicznych toalet (i np. ta przy ruchomych schodach jest za darmo). Poza tym w bardzo wielu miejscach stoją ogólnodostępne ToiToi-e.
Do czego zmierzam? Otóż zawsze uważałam, że możliwość darmowego skorzystania z toalety przez kogokolwiek powinna być uznawana za jedno z podstawowych praw człowieka. Moim zdaniem, ani w restauracjach, ani w publicznych szaletach nie powinno się za to wymagać opłaty. Czy np. ludzie bezdomni, tylko dlatego, że nie mają pieniędzy, mają być sprowadzani do poziomu zwierząt i zmuszani do załatwiania się na skwerach, w parkach, bramach?! Czy jeżeli ja zapomnę z domu portfela, a MUSZĘ skorzystać z toalety (zrozumieją to zwłaszcza inne kobiety) mam się dodatkowo podle czuć przez fakt, że będę u barmana żebrała zwolnienia z opłat?!
Z drugiej strony te, wspomniane już wyżej ToiToi-e... Skoro już są (zwłaszcza na Pradze jest ich sporo), to dlaczego codziennie (sic!) widzę sikających 5-10 metrów od nich mężczyzn. Dlaczego ja przez tyle lat muszę odwracać wzrok od tego obleśnego widoku?! Dlaczego mężczyznom tak trudno jest przejść te kilka kroków i nie epatować swoim gołym tyłkiem?! Dlaczego oni wciąż uważają, że to normalne i jak psy potrafią załatwić się pod każdym drzewem w centrum miasta?! Dlaczego???
Kiedyś w Warszawie, żeby móc skorzystać z toalety poza własnym domem, korzystało się z tzw. publicznych szaletów. Nie było ich wiele, ale w każdym z nich obowiązywała ta sama zasada - zapłać, a kawałek papieru + kabina będą twoje.
Z toalet w restauracjach korzystali tylko klienci i nikomu nie przychodziło nawet do głowy, że będąc na spacerze, w krytycznej sytuacji, można wejść do takiego lokalu i skorzystać z cudownego przybytku.
Minęło trochę lat. Szalety miejskie umarły z powodu zaniedbania, zapomnienia lub może po prostu od własnego smrodu. Za to powstało wiele knajp, knajpeczek, pubów, restauracji. Pojawiły się też pierwsze McDonaldy i Burger Kingi. Do tych dwóch ostatnich ciągnęły tłumy ludzi "w potrzebie". Były to pierwsze miejsca w Warszawie, gdzie można było za darmo skorzystać z czystych toalet. W pozostałych "jadłodajniach" trzeba było słono za tę przyjemność zapłacić, o ile barman, kelner etc. w ogóle wyraził zgodę na taką wizytę.
Dzisiaj w fastfoodach trzeba płacić, tak samo, jak w pubach. Za to pojawiło się kilka publicznych toalet (i np. ta przy ruchomych schodach jest za darmo). Poza tym w bardzo wielu miejscach stoją ogólnodostępne ToiToi-e.
Do czego zmierzam? Otóż zawsze uważałam, że możliwość darmowego skorzystania z toalety przez kogokolwiek powinna być uznawana za jedno z podstawowych praw człowieka. Moim zdaniem, ani w restauracjach, ani w publicznych szaletach nie powinno się za to wymagać opłaty. Czy np. ludzie bezdomni, tylko dlatego, że nie mają pieniędzy, mają być sprowadzani do poziomu zwierząt i zmuszani do załatwiania się na skwerach, w parkach, bramach?! Czy jeżeli ja zapomnę z domu portfela, a MUSZĘ skorzystać z toalety (zrozumieją to zwłaszcza inne kobiety) mam się dodatkowo podle czuć przez fakt, że będę u barmana żebrała zwolnienia z opłat?!
Z drugiej strony te, wspomniane już wyżej ToiToi-e... Skoro już są (zwłaszcza na Pradze jest ich sporo), to dlaczego codziennie (sic!) widzę sikających 5-10 metrów od nich mężczyzn. Dlaczego ja przez tyle lat muszę odwracać wzrok od tego obleśnego widoku?! Dlaczego mężczyznom tak trudno jest przejść te kilka kroków i nie epatować swoim gołym tyłkiem?! Dlaczego oni wciąż uważają, że to normalne i jak psy potrafią załatwić się pod każdym drzewem w centrum miasta?! Dlaczego???
6 listopada 2008
2 listopada 2008
Czysta szczerość
Dziecięca szczerość za każdym razem niezmiernie mnie cieszy. Ta pierwsza - do mniej więcej 9 roku życia. Z moich doświadczeń wynika, że mniej więcej do tego etapu życia dzieci są szczere do bólu, bo chcą mówić prawdę, a nie dlatego, żeby zrobić komuś przykrość.
Przerwa w szkole. Przez cały korytarz pędzi prosto na mnie mała Ania.
- Kocham panią! Jest pani moja najukochańszą nauczycielką!
Chwila ciszy. Szybka gonitwa myśli pomiędzy mysimi warkoczykami.
- A, nie, jednak nie. Numer jeden to pani Ula.
Wchodzę do pierwszej klasy. Mam dziś trochę inną fryzurę.
- Ale ma pani włosy! Ojej! Ale...
- Podoba wam się moja nowa fryzura?
Ania i Krysia przepychają się do przodu.
- Bardzo, wygląda pani tak ładnie. Jej, pani tak młodo wygląda.
Kuba ma inne zdanie:
- E, tam. Ja tam wolałem, jak pani miała takie to z tyłu głowy. Nie, no teraz też nie jest pani brzydka, ale mnie się tylko tamta podoba.
Przerwa w szkole. Przez cały korytarz pędzi prosto na mnie mała Ania.
- Kocham panią! Jest pani moja najukochańszą nauczycielką!
Chwila ciszy. Szybka gonitwa myśli pomiędzy mysimi warkoczykami.
- A, nie, jednak nie. Numer jeden to pani Ula.
Wchodzę do pierwszej klasy. Mam dziś trochę inną fryzurę.
- Ale ma pani włosy! Ojej! Ale...
- Podoba wam się moja nowa fryzura?
Ania i Krysia przepychają się do przodu.
- Bardzo, wygląda pani tak ładnie. Jej, pani tak młodo wygląda.
Kuba ma inne zdanie:
- E, tam. Ja tam wolałem, jak pani miała takie to z tyłu głowy. Nie, no teraz też nie jest pani brzydka, ale mnie się tylko tamta podoba.
19 października 2008
Lao Che
Właśnie wróciłam z koncertu Lao Che w klubie Proxima. Dawno tak dobrze się nie bawiłam.
Piosenki zarówno z płyty Gospel, jak i z Powstania Warszawskiego. Były też trzy, których nie znałam - z Guseł.
Dawno się tak fajnie nie wyskakałam, nie naśpiewałam i nie pokołysałam!
Lao Che=mądre teksty+dobra muzyka
:) ech...jeszcze mi stopy pląsają...
Piosenki zarówno z płyty Gospel, jak i z Powstania Warszawskiego. Były też trzy, których nie znałam - z Guseł.
Dawno się tak fajnie nie wyskakałam, nie naśpiewałam i nie pokołysałam!
Lao Che=mądre teksty+dobra muzyka
:) ech...jeszcze mi stopy pląsają...
14 października 2008
Gusta muzyczne naszych milusińskich
Czego słuchają dzieci z 4 i 5 klas podstawówki? Najczęściej same nie wiedzą. Część z nich, ta która ojców traktuje bardziej, jak kumpli - tego samego, co i oni. Czasami o dyskretny uśmiech przyprawiają mnie fascynacje 11, 12 latków np. Okudżawą, NRM lub SDM. Ale lepiej niech słuchają z zaangażowaniem tego (chociaż raczej nie robią tego ze zrozumieniem) niż mieliby nie słuchać niczego... Kolejna grupa słucha tego, co buczy, wyje gdzieś ciągle obok nich. Najczęściej są to utwory w języku angielskim, które świetnie znają na pamięć, ale...jakież było zdziwienie czwartoklasisty, gdy uświadomiłam mu, że to, co z takim zachwytem wyśpiewuje, to stek wyzwisk i przekleństw!
Na szczęście jest też mały promyk nadziei. Otóż dzieci uwielbiają Czesława (Czesław Śpiewa - Debiut). Znają wszystkie jego piosenki na pamięć i potrafią je bardzo ładnie i czyściutko śpiewać a cappella. Dzisiaj odkryłam też kolejną fascynację moich uczniów - zespół Feel. Z pewną rezerwą podeszłam do pomysłu zaśpiewania mi przez klasę kilku piosenek tego zespołu, ale gdy podjęłam już to ryzyko, okazało się, że te teksty (przynajmniej tych kilku poznanych dzisiaj przeze mnie piosenek) naprawdę nadają się dla dzieci, które chcą śpiewać po polsku i nie chcą się wstydzić słów (bo np. w takiej Żabie tonącej w betonie Czesława, gdzie pojawia się jedno brzydkie słowo - g...o - dzieci w ładny sposób, ze spuszczonymi oczami bełkoczą je niezrozumiale - chwała im za to).
Na szczęście jest też mały promyk nadziei. Otóż dzieci uwielbiają Czesława (Czesław Śpiewa - Debiut). Znają wszystkie jego piosenki na pamięć i potrafią je bardzo ładnie i czyściutko śpiewać a cappella. Dzisiaj odkryłam też kolejną fascynację moich uczniów - zespół Feel. Z pewną rezerwą podeszłam do pomysłu zaśpiewania mi przez klasę kilku piosenek tego zespołu, ale gdy podjęłam już to ryzyko, okazało się, że te teksty (przynajmniej tych kilku poznanych dzisiaj przeze mnie piosenek) naprawdę nadają się dla dzieci, które chcą śpiewać po polsku i nie chcą się wstydzić słów (bo np. w takiej Żabie tonącej w betonie Czesława, gdzie pojawia się jedno brzydkie słowo - g...o - dzieci w ładny sposób, ze spuszczonymi oczami bełkoczą je niezrozumiale - chwała im za to).
12 października 2008
11 października 2008
9 października 2008
Proszę, przepraszam, dziękuję
Od wielu lat boli mnie, że dzieci i młodzież nie potrafią w większości korzystać z tak prostych słów, jak: dzień dobry, proszę, dziękuję, przepraszam, do widzenia. Potrafią mijać nauczycieli na korytarzu i zamiast powiedzieć dzień dobry - odwrócić głowę w druga stronę.
W czy problem, bo ja tego nie rozumiem? Skąd to skrępowanie. Przecież te proste słowa nie bolą, a naprawdę zmieniają na lepsze naszą codzienność. Nie do końca przekonują mnie argumenty mówiące o tym, że to brak pozytywnego przykładu w domu. Owszem, w dużej mierze - tak. Ale ten problem jest głębszy, a zrozumienie go wciąż gdzieś mi umyka. Proszę, zwracajmy na to dzieciom uwagę.
W czy problem, bo ja tego nie rozumiem? Skąd to skrępowanie. Przecież te proste słowa nie bolą, a naprawdę zmieniają na lepsze naszą codzienność. Nie do końca przekonują mnie argumenty mówiące o tym, że to brak pozytywnego przykładu w domu. Owszem, w dużej mierze - tak. Ale ten problem jest głębszy, a zrozumienie go wciąż gdzieś mi umyka. Proszę, zwracajmy na to dzieciom uwagę.
5 października 2008
Jak działa jamniczek
Znalazłam właśnie film, który lata temu zachwycił mnie aż do trzewi! Przez wiele lat szukałam go bezskutecznie, a w te wakacje niechcący natrafiłam na jego projekcję w Muzeum Narodowym w Krakowie. Teraz za to odnalazłam go na YouTube - co za szczęście! (Czy umieszczanie tutaj tego linku jest legalne - słyszałam tyle opinii na temat działania portalu YouTube, a chciałabym być w porządku)...?
reżyseria, scenariusz, muzyka - Julian Antonisz
zdjęcia - Jan Tkaczyk
kierownik produkcji - Zbigniew Sroczyński
Studio Miniatur Filmowych w Warszawie
1971 r.
reżyseria, scenariusz, muzyka - Julian Antonisz
zdjęcia - Jan Tkaczyk
kierownik produkcji - Zbigniew Sroczyński
Studio Miniatur Filmowych w Warszawie
1971 r.
1 października 2008
Żyć!
Dzisiaj 7-letnia Zuzia wykrzyczała do mnie na przerwie: Ależ ja kocham żyć! Ja bym tak żyła i żyła. I gdybym miała siłę to bym żyła też w nocy. W ogóle bym nie spała tylko tak bym żyła. I dzień i noc i dzień i noc, a potem noc i dzień i noc i dzień! Jak ja kocham żyć!!!
30 września 2008
Nie!
Dziś wieczorem, gdy stałam na światłach przy Wileniaku, przednią szybę mojego samochodu zaatakował obcy mężczyzna. Co prawda zaatakował jedynie przy użyciu przyborów do mycia, ale jednak. Gdy zbliżał się, a ja zrozumiałam jego zamiary - podziękowałam mu głośno i wyraźnie, na co on wylał mi na szybę jakiś płyn i zaczął to wszystko energicznie wycierać. Ja nadal wyraźnie dziękowałam mu odmownie za współpracę, ale on udawał, że mnie nie widzi, nie słyszy i nie rozumie. Po zmazaniu breji podszedł do drzwi i czekał na zapłatę. Nienawidzę takich sytuacji! To jest według mnie taka sama obrzydliwa forma nacisku, jak mobbing lub szantaż. Nie płaćmy ludziom, którzy wciskają nam na siłę swoje usługi, nie dając nam wyboru. To oni nam wmawiają, że my tego wyboru nie mamy - mamy i korzystajmy z niego. Nienawidzę szantażystów, czegokolwiek by taki szantaż nie dotyczył!!!
28 września 2008
Śpiewajmy!
Dlaczego w Polsce śpiewanie uważane jest za czynność wstydliwą? Nie mam tu na myśli żenujących występów pseudogwiazdek muzyki pop, ale zwykłych ludzi. Dlaczego nawet zaśpiewanie zwykłego 100 lat na rodzinnej imprezie wiąże się dla większości z tak dużym poczuciem zażenowania? To mruczenie wtedy pod nosem, nie patrzenie prosto w oczy i rumieńce na twarzy! Na Boga - czyż jest coś bardziej naturalnego w muzyce od śpiewu? Przecież nie wymaga to żadnych zdolności, tylko otwartości i radości. Nawet ja, jako muzyk, wolałabym słyszeć wokół i bez specjalnych okazji śpiewane przeróżne piosenki, pieśni etc. a nie tylko w telewizorze te niby idealne wykonania udziwnionych kompozycji.
Ludzie - śpiewajmy! Nie zastanawiajmy się, jak to robimy, tylko śpiewajmy! Nie bójmy się i odnajdźmy w sobie radość z tego, że także przez śpiew możemy wyrażać siebie. Rozśpiewajmy Polskę. Nie każdy z nas musi mieć talent, ale każdy z nas może to robić z głębi serca, a to jest najważniejsze :)
Ludzie - śpiewajmy! Nie zastanawiajmy się, jak to robimy, tylko śpiewajmy! Nie bójmy się i odnajdźmy w sobie radość z tego, że także przez śpiew możemy wyrażać siebie. Rozśpiewajmy Polskę. Nie każdy z nas musi mieć talent, ale każdy z nas może to robić z głębi serca, a to jest najważniejsze :)
25 września 2008
W Warszawie aż tłoczno od pamiątkowych tablic, pomników, znaków pamięci. Sama łapię się na tym, że wielu z nich już nie zauważam albo, że mijam jakąś tablicę od kilku miesięcy, zawsze o tej samej porze i...nie wiem, co upamiętnia. Dlatego, w ramach zadośćuczynienia, postanowiłam wyławiać te miejsca i chociaż w dwóch zdaniach opisywać - gdzie, kiedy i co się tam wydarzyło.
POMNIK BOHATERÓW GETTA
Plac pomiędzy ulicami: Karmelicką, Anielewicza, Lewartowskiego i Zamenhoffa.
Upamiętnia miejsce pierwszych potyczek powstania w getcie warszawskim w 1943 roku.
Jest to tak naprawdę drugi pomnik w tym miejscu, bo pierwszy był po prostu tablicą, na której umieszczona symbol męczeństwa - liść laurowy oraz hebrajską literę B.
Twórcą pomnika ze zdjęcia jest rzeźbiarz Natan Rappaport. Jego dzieło zostało odsłonięte 19 kwietnia 1948 r.
POMNIK BOHATERÓW GETTA
Plac pomiędzy ulicami: Karmelicką, Anielewicza, Lewartowskiego i Zamenhoffa.
Upamiętnia miejsce pierwszych potyczek powstania w getcie warszawskim w 1943 roku.
Jest to tak naprawdę drugi pomnik w tym miejscu, bo pierwszy był po prostu tablicą, na której umieszczona symbol męczeństwa - liść laurowy oraz hebrajską literę B.
Twórcą pomnika ze zdjęcia jest rzeźbiarz Natan Rappaport. Jego dzieło zostało odsłonięte 19 kwietnia 1948 r.
22 września 2008
Paraolimpijczycy - dziękuję
Skończyła się pekińska paraolimpiada. Prawie żadne wieści nie przebijały się z niej do mediów. Bo i po co? Przecież ludzie niepełnosprawni tylko udają, gdy walczą lub zmagają się ze swoimi ograniczeniami, życiowymi rekordami. Ich sportowe potyczki są mniej istotne, mniej ważne, ponieważ...no właśnie, dlaczego?! Ja nie rozumiem tego sposobu rozumowania. Ja chciałam móc kibicować Polakom, bo dla mnie rodakiem nie jest tylko ten, który posiada wszystkie kończyny o zatwierdzonej przez UE długości, kącie nachylenia i sile nacisku. Nawet brak aktualnego zaświadczenia od lekarza psychiatry o wzorcowym stanie nerwów, umysłu i zmysłów - nie wystarcza mi do skreślenia takich ludzi z mapy mojej Ojczyzny.
Paraolimpijczycy zdobyli 30 medali i zajęli 18 miejsce w ogólnej klasyfikacji. Gratuluję Wam z całego serca i życzę, żebyśmy nauczyli się nie tylko na ulicy nie odwracać od Was wzroku, ale również nie odwracać kamer i mikrofonów.
Paraolimpijczycy zdobyli 30 medali i zajęli 18 miejsce w ogólnej klasyfikacji. Gratuluję Wam z całego serca i życzę, żebyśmy nauczyli się nie tylko na ulicy nie odwracać od Was wzroku, ale również nie odwracać kamer i mikrofonów.
21 września 2008
Teatr Baletu Borisa Ejfmana
Wczoraj byłam w Operze Narodowej na Wielkiej Gali Sanktpetersburskiego Teatru Baletu Borisa Ejfmana. To był dla mnie tak wielki odpoczynek i przyjemność! Owszem, mogłabym się teraz znęcać i wyciągać jakieś potknięcia (w sensie dosłownym i przenośnym), ale po co?! Sztuka wykonywana na żywo może być w 100% idealna tylko wtedy, gdy wykonują ją roboty, a wtedy przestaje być sztuką.
Choreografia absolutnie mnie oczarowała. Styl Borisa Ejfmana w najpiekniejszy z możliwych sposobów łączy balet klasyczny z tańcem współczesnym. Układy pełne są efektownych, czasem wręcz akrobatycznych pozycji, ale i tak patrząc na tańczący zespół wydaje się, że nie ma nic badziej naturalnego od takiego sposobu poruszania i wyrażania siebie.
Choreografia absolutnie mnie oczarowała. Styl Borisa Ejfmana w najpiekniejszy z możliwych sposobów łączy balet klasyczny z tańcem współczesnym. Układy pełne są efektownych, czasem wręcz akrobatycznych pozycji, ale i tak patrząc na tańczący zespół wydaje się, że nie ma nic badziej naturalnego od takiego sposobu poruszania i wyrażania siebie.
20 września 2008
Kochanie, czy mógłbyś przesunąć swoje DNA bardziej w lewo, bo zasłania mi telewizor?
...w nawiązaniu do artykułu znalezionego na stronie www.biote21.com:
Firma BioTe21 oferuje artystyczną i trwałą formę prezentacji indywidualnego profilu genetycznego lub pary profili (np. profil małżeński), oznaczanych wyłącznie na podstawie wymazu komórek jądrzastych z podpoliczkowej części jamy ustnej. Pozyskany na drodze analizy laboratoryjnej profil genetyczny 16-układów STR, będzie zgodnie z życzeniem klienta, opracowywany w formie artystycznej (np. grafika, obraz, ryc na szkle itp.) przez artystów współpracujących z BioTe21, którzy chętnie udzielą pomocy w estetycznym doborze formy prezentacji wyników. Celem oferty jest wprowadzenie na rynek wyjątkowych "pamiątek genetycznych", które można będzie wykorzystać na własne potrzeby jak również podarować w prezencie.
Firma BioTe21 oferuje artystyczną i trwałą formę prezentacji indywidualnego profilu genetycznego lub pary profili (np. profil małżeński), oznaczanych wyłącznie na podstawie wymazu komórek jądrzastych z podpoliczkowej części jamy ustnej. Pozyskany na drodze analizy laboratoryjnej profil genetyczny 16-układów STR, będzie zgodnie z życzeniem klienta, opracowywany w formie artystycznej (np. grafika, obraz, ryc na szkle itp.) przez artystów współpracujących z BioTe21, którzy chętnie udzielą pomocy w estetycznym doborze formy prezentacji wyników. Celem oferty jest wprowadzenie na rynek wyjątkowych "pamiątek genetycznych", które można będzie wykorzystać na własne potrzeby jak również podarować w prezencie.
19 września 2008
Żonglerka
18 września 2008
Gdyby moi uczniowie wiedzieli, jak bardzo cierpię przeskakując z jednego fragmentu muzyki na kolejny! A tyko w taki, ekspresowy i skondensowany sposób, mogę w ogóle cokolwiek im przemycić. Mówię tu głównie o uczniach gimnazjum, chociaż 5 i 6 klasa podstawówki też już jest niestety zarażona tą dziwną chorobą, która objawia się całkowitym ignorowaniem muzyki.
Jak bardzo zasmuciło mnie to, co zastałam w szkole, w której zaczęłam uczyć. Jak straszna jest ta pustka w oczach gimnazjalistów! A, przecież ja nie jestem na tyle naiwna, żeby wierzyć, że uczynię z nich melomanów. Przyszłam otwarta na ich propozycje. Na ich muzyczną wizję świata. Jednak, oni tak mało słuchają, a jeśli już to jeszcze mniej wiedzą o tym, czego w ogóle słuchają. W 90% nie mają żadnego pomysłu na swój styl. Co gorsza - oni nawet nie wiedzą, czego nie lubią!!!
O nie, basta, stop, nie mogę teraz dłużej o tym pisać, bo za bardzo się denerwuję.
Wiem jedno. Zależy mi na nich.
Jak bardzo zasmuciło mnie to, co zastałam w szkole, w której zaczęłam uczyć. Jak straszna jest ta pustka w oczach gimnazjalistów! A, przecież ja nie jestem na tyle naiwna, żeby wierzyć, że uczynię z nich melomanów. Przyszłam otwarta na ich propozycje. Na ich muzyczną wizję świata. Jednak, oni tak mało słuchają, a jeśli już to jeszcze mniej wiedzą o tym, czego w ogóle słuchają. W 90% nie mają żadnego pomysłu na swój styl. Co gorsza - oni nawet nie wiedzą, czego nie lubią!!!
O nie, basta, stop, nie mogę teraz dłużej o tym pisać, bo za bardzo się denerwuję.
Wiem jedno. Zależy mi na nich.
17 września 2008
14 września 2008
Koncert w Studio im. Agnieszki Osieckiej
To był jeden z lepszych koncertów, na jakich byłam w ciągu ostatniego roku.
Dzisiaj o 19.00 śpiewali finaliści XI Konkursu na interpretację piosenek Agnieszki Osieckiej.
Nie chcę tu nikogo teraz faworyzować, bo absolutnie każdy z wykonawców zasłużył na to, żeby zaśpiewać w finale. Olśniewające były również aranżacje piosenek i gra zespołu Kameleon Hadriana Tabęckiego.
Zupełnie nowym przeżyciem było wysłuchanie piosenki "Tylko nie o miłości" w gwarze góralskiej (sic!)
Koncert prowadziła pani Magda Umer i chociaż zazwyczaj nie przemawia do mnie jej bardzo wyciszony i wycofany głos (temperament?), to dzisiaj wprowadziła do koncertu wiele żaru i naprawdę sympatycznego poczucia humoru.
Dzisiaj o 19.00 śpiewali finaliści XI Konkursu na interpretację piosenek Agnieszki Osieckiej.
Nie chcę tu nikogo teraz faworyzować, bo absolutnie każdy z wykonawców zasłużył na to, żeby zaśpiewać w finale. Olśniewające były również aranżacje piosenek i gra zespołu Kameleon Hadriana Tabęckiego.
Zupełnie nowym przeżyciem było wysłuchanie piosenki "Tylko nie o miłości" w gwarze góralskiej (sic!)
Koncert prowadziła pani Magda Umer i chociaż zazwyczaj nie przemawia do mnie jej bardzo wyciszony i wycofany głos (temperament?), to dzisiaj wprowadziła do koncertu wiele żaru i naprawdę sympatycznego poczucia humoru.
1 września 2008
Drobiazg nr 1
Kęs
Jak niewiele trzeba, żeby poczuć, że jest się tu i teraz. Wystarczy mały kęs. Smakowanie.
Staramy się kupować sobie i jadać to, co lubimy. Jednak - po co? Po co, skoro pochłaniamy to w takim tempie, że i tak nie czujemy smaku? A, warto - naprawdę warto - chociaż raz w trakcie posiłku skupić się na kęsie. Galaktyce smaków.
Jak niewiele trzeba, żeby poczuć, że jest się tu i teraz. Wystarczy mały kęs. Smakowanie.
Staramy się kupować sobie i jadać to, co lubimy. Jednak - po co? Po co, skoro pochłaniamy to w takim tempie, że i tak nie czujemy smaku? A, warto - naprawdę warto - chociaż raz w trakcie posiłku skupić się na kęsie. Galaktyce smaków.
Subskrybuj:
Posty (Atom)