9 grudnia 2008

Jak?

Dawno nie pisałam, ale nie z lenistwa. Dzieje się, oj dzieje.
Chwilowo Pani Od Muzyki działa głównie na swoim macierzystym, nie szkolnym polu (ale tęskni za swoimi uczniami czasem...).

Ale dzisiaj nie o tym.
Dzisiaj o tym, co jest dla mnie chyba najtrudniejsze w byciu pedagogiem. Sprawiedliwość. Co gorsza - uważam, że chociaż obowiązkiem każdego nauczyciela jest dążenie do tego, żeby być sprawiedliwym, to osiągnięcie tego celu nie jest możliwe. I bardzo często trudno jest się z tym pogodzić. Nie tylko uczniom, ale i mnie - pedagogowi.
Jak wypracować sprawiedliwy kompromis pomiędzy oceną czyjejś pracy, jego możliwości, kłopotów osobistych oraz tym, że czasami naciągnięcie/obniżenie komuś oceny może okazać się świetnym narzędziem motywującym?
Jak wzbić się ponad to, że niektórych tak jakoś, nie wiadomo dlaczego...nie lubimy/lubimy bardziej?
Czy przymykać oko (i w którym momencie) na to, że ten niespodziewany, negatywny wyskok któregoś z uczniów prawdopodobnie został spowodowany osobistymi problemami?
Jak ukryć własne nastroje przyniesione z domu, albo po prostu z innej klasy?

Jak???

Brak komentarzy: