14 czerwca 2009

naprawdę złota milonga

To była niezwykła milonga, a przecież wczorajsza pogoda robiła wszystko, co mogła, żeby zatrzymać mnie w domu.
Wczoraj po raz pierwszy tańczyłam z T. T. to zaawansowany tanguero i zdziwiłam się, gdy poprosił mnie do tańca. A, co z tego wynikło (wyniknęło?)? Conajmniej kilkanaście przetańczonych tand i doświadczenie, jak po 2 miesiącach nauki! Poza tym, spróbujcie wyobrazić sobie, jak czuje się kobieta gdy usłyszy od mężczyzny - nawet jeżeli mógłby być jej dziadkiem - że, gdy pierwszy raz jakiś pokaz tanga w telewizji przykuł świadomie jego uwagę (co wpłynęło na to, że zaczął tańczyć), to on poczuł, odkrył, że "to tango jest takie emocjonalne, miękkie...No, nie wiem, jak to opisać...o, takie, jak ty właśnie tańczysz!" Czy ktoś się jeszcze teraz dziwi, że następne półtorej godziny przetańczyłam 5 centymentrów nad parkietem?


2 komentarze:

struspedziwiatr46 pisze...

Brawo podziwiam i zazdroszczę ponownie umiejętności. A tango? Ten taniec zawsze mnie fascynował:)

Pozdrawiam

http://struspedziwiatr46.blog.onet.pl/

pani od muzyki pisze...

Kto raz spróbował, albo znienawidzi ten taniec, albo się od niego uzależni. Tu nie ma miejsca na szarość.